Petersburg – miasto, które w naszych podróżniczych planach przewijało się wielokrotnie. Jego nazwa wymawiana na głos, od dawna zwyczajnie nas elektryzowała. Wizja białych nocy, spacerowania wzdłuż Newy i podziwiania zwodzonych mostów towarzyszyła nam podczas rozpisywania trasy „zwiedzania” Rosji. To właśnie od Pitera, jak czule zwykli określać go mieszkańcy, rozpoczęliśmy swoją przygodę z największym państwem świata i to w nim żegnaliśmy się z Federacją Rosyjską. Pierwsze spotkanie nie było łatwe ani przyjemne, pisaliśmy o nim tutaj – > http://henrykwterenie.pl/jak-przyjela-nas-rosja-zle-dobrego-poczatki/ jednak później było już tylko lepiej.

Los chciał, że musieliśmy odwrócić nieco kolejność odwiedzanych przez nas miejsc, dzięki czemu w czasie kiedy my podziwialiśmy zamarznięty Bajkał, do Petersburga nieśmiało zaglądała wiosna, zgarniając z ulic grudy brudnego śniegu, roztapiając Fontankę i obdarowując mieszkańców nową energią. Mamy świadomość, że te kilka dni spędzonych w Wenecji Północy, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Na niektóre miejsca zabrakło nam czasu, a inne zwyczajnie zdecydowanie lepiej prezentują się np. latem. Oznacza to tylko jedno, przyjdzie i czas na powrót do Petersburga. Plan realny, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu miasto, jak i cały obwód leningradzki odwiedzać można na podstawie BEZPŁATNEJ wizy. Jeśli planujecie wycieczkę w ten zakątek świata, wszystkie potrzebne informacje na temat tegoż niezbędnego dokumentu znajdziecie tutaj —-> https://evisa.kdmid.ru/ A jeśli szukacie kompanów, dajcie znać 😉



Petersburg to miasto muzeów i teatrów, to ponad 40 wysp, łączące je kanały i mosty, a przede wszystkim burzliwa historia. Z czasów szkoły średniej pamiętamy, że wymarzone miasto Piotra Wielkiego powstawać miało w nieludzkich warunkach, na nieurodzajnych, bagnistych ziemiach i kosztem życia tysięcy chłopów. Nieco więcej światła na początki Pitera rzuca Joanna Czeczott w swojej publikacji „Petersburg: miasto snów”.
„Nie, to nieprawda, że wcześniej były tu tylko błota i bagniste pustkowia. Jeśli chodzi o strefę geograficzną, są tu południowe rejony tajgi. Rosły tu gęste lasy, wiekowe jodły i sosny. […]
Nie, to nieprawda, że wcześniej ziemie te były niezamieszkane. Od średniowiecza żyli tu Iżorowie i Wodowie. A także Finowie ingermanlandzcy, Wepsowie i liczni cudzoziemcy, głównie Szwedzi. Tereny wokół dzisiejszego Petersburga nazywano Ingrią, Ongrią lub Ingermanlandią. U progu XVIII wieku mieszkało na nich około 60 tys. osób”.

Budowę tego niesamowitego miasta rozpoczęto na Wyspie Zajęczej, nazwanej tak podobno na cześć zająca, którego w momencie postawienia pierwszych kroków w tym miejscu, zobaczyć miał i uznać za dobry znak Piotr Wielki. Spacerując po wyspie i uważnie się rozglądając, można natknąć się na niewielkie rzeźby tych zwierząt. Niech nie zdziwi Was grupka osób celujących monetami w jednego z nich, umieszczonego na drewnianym palu wystającym z rzeki – trafienie ma oczywiście przynieść szczęście.


Pierwszym wzniesionym budynkiem Petersburga była Twierdza Pietropawłowska, która początkowo służyć miała obronie przeciwko Szwedom. Później przez lata, aż do 1917 roku pełniła funkcję więzienia politycznego, w którym przetrzymywano m.in. Tadeusza Kościuszkę, Lwa Trockiego i Fiodora Dostojewskiego. Inspiracją dla Piotra Wielkiego, który osobiście nadzorował plany budowy „miasta snu” był Amsterdam. Zgodnie z jego życzeniem każdy z petersburskich kanałów miał równać się rozmiarem z największym amsterdamskim.




Przez lata Petersburg rósł w siłę, pojawiały się coraz to nowsze i wyszukane budynki cieszące oko także dziś. Głównym problemem, z jakim przyszło się borykać władcom jak i inżynierom były powodzie. W ciągu 308 lat, tj. między 1703 a 2011 rokiem, miasto zalane zostało… 308 razy. Po wielkiej powodzi w 1729 roku Piotr II postanowił przenieść stolicę kraju z powrotem do Moskwy, co doprowadziło do tego, że na jakiś czas Petersburg przekształcił się w miasto widmo. Bardzo długo błędnie myślano, że utrapieniem Petersburga jest wylewająca się z brzegów Newa, dopiero P.D. Bazain odkrył, że to Zatoka Fińska zatapia miasto . Prace nad budową zapory oddzielającej Newę od Zatoki Fińskiej ruszyły już w 1984 roku, jednak do użytku oddano ją dopiero w 2011 roku. Duży wpływ na wznowienie i przyspieszenie prac miało objęcie władzy w kraju przez Władimira Putina, pochodzącego z Petersburga właśnie. Zapora liczy ponad 25 km, znajduje się w niej 11 ruchomych tam, które w normalnych warunkach przepuszczają wodę a w sytuacji zagrożenia opuszczane są na 5 m głębokości.



Nie bez wpływu na kształt i kondycję dzisiejszego Petersburga były rewolucja październikowa czy blokada Leningradu, podczas których setki tysięcy osób traciło życie lub uciekało z miasta. W swojej książce, dosadnie opisuje to wspomniana już Joanna Czeczott: „Miasto snu jest także pełne trupów. Jeszcze na początku blokady ludzie starają się wypełniać obrzędy pogrzebowe. Stopniowo staje się to coraz trudniejsze. Brak sił, ostrzał, mróz – ale ciągnie się nieboszczyka, żeby pochować. Od grudnia trupy zostawia się po prostu na cmentarzu. Coraz częściej zdarza się, że nie ma sił dociągnąć ich na miejsce. Zostawia się je po drodze. Przychodzi wreszcie czas, gdy śmierć jest tak powszechna, że umarli leżą wszędzie”. Można rzec, że miasto niejednokrotnie upadało i podnosiło się po to, żeby ponownie zachwycać przyjezdnych. Ukochane przez Dostojewskiego do dzisiejszego dnia jest miejscem, w którym kultura gra pierwsze skrzypce. Nie raz i nie dwa widzieliśmy kolejki przed wejściem do teatru czy opery. Poza tym uliczni artyści! W centrum, jak i w metrze spotkać można ich na każdym rogu. Solowi grajkowie, całe zespoły, duety… Ucho przechodnia non stop wyłapuje jakiś nowy dźwięk. Zwłaszcza podczas przechadzki Newskim Prospektem, czyli główną ulicą Petersburga. To część miasta,w której prędzej czy później zjawi się każdy turysta, między innymi ze względu na znajdujący się w jej obrębie Dworzec Moskiewski. Ulica tętni życiem, nawet podczas nieprzychylnej pogody. Dziesiątki sklepów z pamiątkami i knajp. Co kilkaset metrów kantor i ludzie sprzedający wycieczki np. na nocny rejs po Newie. W bocznych uliczkach piękne kamienice, których większość z nich zaadaptowano na hotele.



Newskim Prospektem warto wędrować o każdej porze dnia. Sami robiliśmy to kilkukrotnie. Po przekroczeniu Mostu Aniczkowskiego jest coraz lepiej. Zwalniamy więc tempo, żeby przypadkiem czegoś nie przeoczyć. Po jednej stronie XIX-wieczny Sobór Kazańskiej Ikony Matki Bożej. Rozpoznacie po imponującej kolumnadzie (96 kolumn!). Po drugiej Dom Knigi czyli księgarnia z imponującą fasadą oraz bogatym asortymentem.


W oddali za Domem Knigi, pobłyskuje w słońcu Cerkiew na Krwi. Budowla ta wygląda fenomenalnie zarówno na zdjęciach jak i w rzeczywistości. Wszystko za sprawą misternych zdobień, na które składają się mozaiki, maleńkie płytki ceramiczne, marmur, szkliwione cegły i oczywiście złocone kopuły. To jednak i tak nic w porównaniu z tym, co czeka na przybyłych wewnątrz. Sami zbieraliśmy szczęki z podłogi. Z podłogi, która w całości udekorowana jest różnego rodzaju kamieniami, w tym marmurem i porfirem. Do tego ściany i sklepienie, których każdy fragment pokryty jest kolorową mozaiką, przedstawiającą m.in. sceny z Nowego Testamentu.




Jedną z najsłynniejszych atrakcji Petersburga wzniesiono w miejscu, w którym podczas zamachu bombowego śmiertelnie ranny został Aleksander II. Stąd też wzięła się nazwa – Cerkiew na Krwi. W środku, pod specjalnym zadaszeniem, umieszczono fragment bruku, ogrodzenia i granitowej płyty, na które upadł raniony car. Pomimo tego, że cerkiew cieszy się sporą popularnością wśród turystów, da się ją zwiedzić na spokojnie. Zbyt długa kontemplacja może jednak grozić oczopląsem 😉




Jeśli po zwiedzaniu cerkwi będziecie chcieli odetchnąć, warto wstąpić na znajdujące się w pobliżu Pole Marsowe. Sporo przestrzeni, zielone tereny i ławki, na których można odsapnąć np. z butelką kwasu chlebowego. Z Pola Marsowego warto udać się w kierunku Nabrzeża Pałacowego i kontynuować wędrówkę wzdłuż Newy. Po prawej stronie z pewnością dostrzeżecie iglicę Twierdzy Pietropawłowskiej. W zależności od sezonu, na rzece obserwować można wycieczkowe statki i promy.



Prędzej czy później traficie na chlubę miasta Petersburg, czyli kompleks Ermitażu, na który składa się pięć budynków. Główny z nich to Pałac Zimowy, w którym przez lata zamieszkiwali władcy Imperium Rosyjskiego wraz z rodzinami. To oni gromadzili dzieła sztuki, które dziś tworzą muzeum posiadające jedne z najbogatszych zbiorów na świecie. W jego salach podziwiać można dzieła Picasso, Rubensa, Moneta, da Vinci czy Michała Anioła. Całą kolekcję szacuje się na około … 3 miliony eksponatów. Chyba nie trudno się domyślić, że obejrzenie każdego z nich zajęłoby całkiem sporo czasu. My, wizytę w Ermitażu postanowiliśmy odłożyć na później, żeby móc skupić się także na pozostałych perełkach jakie skrywa miasto.



Plac naprzeciwko głównego wejścia do Ermitażu to Plac Pałacowy, na którym chyba niezależnie od pory roku tłoczą się turyści oraz „przebierańcy” zachęcający do zrobienia sobie z nimi zdjęcia. W jego centralnej części podziwiać można Kolumnę Aleksandrowską, która przypomina mieszkańcom o wydarzeniach z 1812 roku, kiedy to armia Napoleona została pokonana przez wojska Aleksandra I. Warto podkreślić, że kolumna jest wysoka na 47,5 m, co czyni ją największą budowlą tego typu na świecie.


Plac zamyka Gmach Sztabu Głównego, który wybudowano w łukowatym kształcie. W jego środkowej części wzniesiono potrójny łuk triumfalny. Przechodząc przez niego można szybko wrócić na Newski Prospekt. Alternatywą jest kontynuacja spaceru wzdłuż Newy, lub przejście któregoś z mostów np. Pałacowego (doprowadzi Was na Wyspę Wasilewską).



Petersburg w naszych wspomnieniach zapisał się jako zwiedzanie od rana do wieczora. I to dosłownie! W nocy polowaliśmy na moment podnoszenia się zwodzonych mostów. Sprawdziliśmy „rozkład” w Internecie i po 1-ej w nocy ruszyliśmy w kierunku Pałacu Zimowego, żeby obejrzeć jak „pęka” Most Pałacowy. Mimo niezbyt przyjemnej temperatury, towarzyszyło nam mnóstwo osób. Większość z nich wpadła prosto z imprezy 😉

Chęci na zobaczenie, jak mosty z powrotem zamykają się o świcie były ogromne, jednak spóźniliśmy się jakieś pół godziny. Udało się za to obejrzeć Petersburg, a przynajmniej jego fragment o wschodzie słońca. W chwili, kiedy aparat został już ustawiony tak, żeby pięknie złapać różowe niebo i podświetlone budynki, nagle wszystkie światła zaczęły gasnąć jedne po drugich. Jakby ktoś przechadzał się między nimi i wyciągał wtyczkę z prądu.



Jakie jeszcze atrakcje skrywa w sobie Petersburg? Z pewnością w przewodnikach natraficie na informację o Soborze Smolnym. Jego potoczna nazwa miała wziąć się stąd, że plac, na którym wzniesiono budowlę, służył do wyrabiania smoły dla okrętów, za czasów Piotra I. Błękitno- biała świątynia wraz z przylegającymi do niej budynkami, przez jakiś czas pełniła funkcję żeńskiego klasztoru prawosławnego. W tym celu jego budowę nakazała Elżbieta Romanowa. Działalność klasztoru nie trwała jednak zbyt długo. Przez lata sobór pełnił funkcję m.in. magazynu, muzeum, siedziby bolszewików i komitetów partii komunistycznych, sali koncertowej. Funkcje liturgiczne odzyskał w 2016 roku. Wnętrza wciąż są odnawiane, na co przeznacza się ofiary odwiedzających (wejście do środka jest darmowe). Opłatą objęta jest wizyta na tarasie widokowym. Mimo, że sobór położony jest z dala od pozostałych atrakcji miasta, warto do niego zajrzeć 😉





Pozostając w temacie świątyń, nie moglibyśmy nie wspomnieć o Soborze św. Izaaka, który kilkukrotnie obchodziliśmy z każdej strony. Jak już raz na niego traficie, później widzicie go cały czas 😉 Po czym rozpoznać tę największą prawosławną świątynię Petersburga? Po złoconych kopułach rzecz jasna 😉



Kolejną perełką jest Zamek Michajłowski , który upodobał sobie Paweł I. Aktualnie podziwiać w nim można zbiory Muzeum Rosyjskiego. Łatwo do niego trafić z Pola Marsowego. Charakteryzuje go mocny żółty odcień i nieco średniowieczny styl. W jego bliskim sąsiedztwie znajduje się Ogród Letni, dawniej chlubiący się kolekcją marmurowych rzeźb oraz idealnym rozmieszczeniem drzew i roślin. W trakcie naszej wizyty w Petersburgu park pozostawał zamknięty. Mogliśmy podziwiać go jedynie zza wysokiego płotu.



Podczas spaceru wzdłuż Newy, postanowiliśmy zajrzeć do Kunstkamery, która nawet w XXI wieku wciąż budzi kontrowersje. Gabinet osobliwości stworzony został przez Piotra Wielkiego, który przez lata gromadził „eksponaty”. Wiele z nich przywoził osobiście z podróży po Europie. Składały się na nie m.in. zmutowane płody ludzi i zwierząt oraz zdeformowane ciała. Kunstkamera miała służyć celom naukowym, car chciał pokazać ludziom, że w świecie występują różnego rodzaju anomalie. Dziś oprócz sali związanej z anatomią, w budynku mieści się także Muzeum Antropologii i Etnografii. Oczywiście najwięcej emocji wywołuje ta pierwsza. Niektórzy bardzo szybko odwracają wzrok od gablot lub nie patrzą na nie w ogóle. Podczas naszej wizyty kilkuletni chłopiec rozpłakał się i czekał aż matka wyprowadzi go na zewnątrz.




Jeśli będziecie mieć spory zapas czasu, warto zajrzeć też na Nową Holandię, czyli sztuczną wyspę utworzoną w XVIII wieku. Początkowo było to miejsce, w którym składowano drewno na budowę okrętów, następnie stało się siedzibą więzienia Marynarki Wojennej. Kilkadziesiąt lat później wyspę opanowali naukowcy i ich laboratoria. W trakcie I wojny światowej, na jej terenie stanęła radiostacja. W XXI wieku władze zdecydowały się „oddać” przestrzeń mieszkańcom. Niedaleko niej mieliśmy jedną ze swoich kwater i trafiliśmy tam zupełnie przypadkiem. To miejsce, w którym Petersburżanie chętnie spędzają wolny czas, zwłaszcza latem. Nie brakuje klimatycznych knajpek. można rozłożyć się na kocu, skorzystać z leżaków i biblioteczek, wziąć udział w warsztatach artystycznych, jeździć rowerem etc. .


Nie udało nam się wejść na pokład Aurory, krążownika, który od lat uznawany jest za symbol rewolucji październikowej. Jak już wspominaliśmy Petersburg to mnóstwo ciekawych miejsc, przy ograniczonym czasie trzeba wybierać między poszczególnymi atrakcjami. Podeszliśmy jednak całkiem blisko!

Za to do wnętrza petersburskiego meczetu Norbert wszedł bez większego problemu. Skryba, musiała zadowolić się miejscem przy regale na buty. Jednakże najpiękniej świątynia i tak wygląda z zewnątrz. Zawdzięcza to turkusowej mozaice, którą pokryte są fasady, górne części dwóch minaretów i kopuła. Jest to czynna świątynia, w której regularnie odbywają się rytualne modlitwy oraz organizowane są spotkania wiernych.





Nie załapaliśmy się też na słynne białe noce Petersburga, które mają miejsce zazwyczaj od czerwca do połowy lipca. W mieście odbywają się wówczas liczne imprezy, a rytm życia mieszkańców zostaje „nieco” zaburzony. Chętnie sprawdzilibyśmy przy kolejnej okazji, jak funkcjonuje się podczas tego zjawiska astronomicznego. Ponadto musimy jeszcze „wstąpić” do Ermitażu, odwiedzić Carskie Sioło i Peterhof z jego Wielkim Pałacem i Wielka Kaskadą na czele. Tak więc plan już mamy, teraz czas na wykonanie. Jacyś chętni? 😉
We wpisie wykorzystano fragmenty książki ” Petersburg. Miasto snów” autorstwa Joanny Czeczott