Przed wyjazdem na Podlasie, mieliśmy
już w głowie pewne wyobrażenie o tym regionie Polski. Wyjazd
wywoływał spore emocje, bo jakby nie było, jest to nieco
„egzotyczny” zakątek naszego kraju. Po przeczytaniu wielu
relacji z podróży, wiedzieliśmy, że będzie nieco dziko, bardzo
smacznie i kolorowo! Bonusem była gościnność i …żubry (na
wolności)
Zapewne też tak macie, że jadąc dokądś po raz pierwszy, skupiacie się na na tzw. topowych atrakcjach, miejscach, które po prostu trzeba zobaczyć i tyle. Nie inaczej było w naszym przypadku, i właśnie listę „must see” czyli główne atrakcje Podlasia zamierzamy zaprezentować Wam poniżej. Podrzucimy też adresy miejsc, w których warto zatrzymać się na nocleg lub nie byle jaki posiłek.
Białystok
Stolica województwa podlaskiego. Miasto murali, disco polo i świątyń, w których gromadzą się wyznawcy różnych religii . Spędziliśmy w nim zaledwie jeden dzień, ale udało nam się zobaczyć całkiem sporo. Nasza baza noclegowa znajdowała się w sąsiedztwie wyborowym, a mianowicie tuż obok Pałacu Branickich, nazywanego czasem Wersalem Podlasia. Dawna magnacka rezydencja dziś w swoich murach mieści białostocki Uniwersytet Medyczny. W okresie wiosenno-letnim na szczególna uwagę zasługuje znajdujący się na tyłach ogród francuski jak i Park Branickich, w którym chętnie odpoczywają zarówno mieszkańcy jak i turyści.







Opuszczając teren pałacu, kilka kroków dzieli nas od Rynku Kościuszki, będącego sercem miasta. Wzdłuż deptaku podziwiać można odrestaurowane po wojnie kamieniczki. Nie brakuje knajp, w których skosztować można regionalnych dań. U nas na pierwszy ogień idzie babka ziemniaczana podawana ze śmietaną i kiszoną kapustą.




Wędrując w poszukiwaniu murali, co jakiś czas natrafiamy na klasyczne, drewniane chaty, bardzo często wciśnięte między nowoczesne bloki. To poniekąd przedsmak tego, co czeka nas w kolejnych dniach, jak już wkroczymy w to Podlasie nieco „głębiej”. Są to budynki wchodzące w skład Szlaku architektury drewnianej.


Co do murali, wybraliśmy kilka, które
chcieliśmy zobaczyć, na niektóre trafiliśmy przypadkowo
Najbardziej rozpoznawalna jest chyba „Dziewczynka z konewką”, nam spodobał się pomysł na „Selfie niepodległości”, a jeśli chodzi o wykonanie wygrała chyba babcia Eugenia, którą uwieczniono na jednym z bloków, a mural nazwano „Wyślij pocztówkę do babci”. Więcej o całej akcji przeczytacie o tutaj https://bialystok.naszemiasto.pl/mural-wyslij-pocztowke-do-babci-kulisy-powstania-i-reakcja/ar/c13-5164393







Swojej podobizny na budynku doczekał się też niekwestionowany król (tak, skryba ma zielone oczy ;)) polskiego disco polo – Zenek Martyniuk.

atrakcje Podlasia: Kładka Waniewo-Śliwno
Naszym kolejnym przystankiem był Narwiański Park Narodowy, a konkretnie kładka prowadząca od Śliwna do Waniewa (lub na odwrót). Nie taka zwykła kładka rzecz jasna. Drewniany pomost pozwala na spacer nad rzeką Narew i jej rozlewiskami, a także na podziwianie okolicy z wieży obserwacyjnej. Prawdziwą gratką są jednak pływające platformy, za pomocą których można przeprawić się przez rzekę. Żeby to zrobić trzeba napiąć mięśnie i ciągnąć za łańcuch, a jak już platforma będzie na tyle blisko, po prostu na nią wskoczyć. Czynność należy powtórzyć kilkukrotnie na całej trasie.
My swoją przygodę rozpoczęliśmy w Waniewie, zostawiając auto na małym parkingu. Warto pamiętać o tym, że bilety wstępu na teren Narwiańskiego PN, można nabyć przez Internet –>https://npn.eparki.pl/









atrakcje Podlasia: Kruszyniany
Po emocjonującym spacerze, nie mogliśmy doczekać się, aż dotrzemy do Kruszynian. Wioski, która wtajemniczonym z pewnością kojarzyć się będzie przede wszystkim z meczetem i Tatarską Jurtą. Kruszyniany nadane zostały Tatarom przez Jana III Sobieskiego. W zamian za walkę po stronie Polski podczas bitwy pod Wiedniem. Razem z ziemią, otrzymali oni prawo do zachowania swojej religii, budowania świątyń i zakładania rodzin z miejscowymi kobietami. Do dziś, we wsi mieszkają przedstawiciele mniejszości tatarskiej (w 2020 roku, ich liczba szacowana jest na 20 osób). Pod lasem założono mizar, czyli muzułmański cmentarz. Najstarszy z nagrobków pochodzi z 1744 roku.
Zielony meczet – wizytówka wioski, udostępniony jest dla zwiedzających. O wnętrzach oraz historii opowiada jego opiekun Dżemil Gembicki. Zamiast faktów wziętych z encyklopedii, usłyszycie wiele ciekawostek dotyczących religii i tatarskich tradycji. Na przykład o tym, jak pan młody wykupuje pannę młodą słodyczami. O tym, jaki obrządek jest odpowiednikiem chrzcin oraz jak wygląda ostatni pochówek.









Po zwiedzeniu meczetu nie ma innej opcji, jak udać się na obiad tudzież kolację do Tatarskiej Jurty. Miejsca założonego przez Dżennetę Bogdanowicz, w którym spróbować można prawdziwej tatarskiej kuchni. Konkretnie, domowo, bez kulinarnych oszustw. Już same nazwy, które znaleźć można w menu, są zapowiedzią czegoś innego, nieznanego. No bo czy mówi Wam coś danie pierkaczewnik? A może znacie manty? A kryszonkę często jadacie?
Nam ślinka ciekła już na samą myśl o wizycie w Jurcie. Kulinarne atrakcje Podlasia, to coś, na co długo czekaliśmy Nie zawiedliśmy się, mimo, że niektóre dania typu sztandarowy pierkaczewnik (danie świąteczne – listkowane ciasto nadziewane mięsem, jabłkami lub serem) dostępne są tylko w weekend. Smakowało na tyle, że na drugi dzień wstąpiliśmy raz jeszcze po kołduny na wynos. A następnym razem zdecydowanie manty na słodko!


Pani Dżenneta wraz z rodziną, od lat organizuje w Kruszynianiach Sabantuj, czyli tatarskie święto ludowe, związane z zakończeniem wiosennych polowych prac. Cyklicznie odbywa się także Ogólnopolski Festiwal Kuchni Tatarskiej. Mimo wydarzeń z 2018 roku, kiedy to Tatarską Jurtę strawił pożar, gospodarze nie poddali się i w dalszym ciągu, w nieco innych warunkach, kulinarnie goszczą przybyszy spragnionych dobrego jadła. Do czasu odbudowy lokalu, kuchnia mieści się na terenie Centrum Kultury Tatarów.
Na swój nocleg wybraliśmy oddaloną o kilka kilometrów wieś Krynki. Zdecydowaliśmy się na prywatną kwaterę – Fazenda, przytulne pokoje na krańcu świata. Mieliśmy zastrzeżenia co do czystości, ale śniadanie wynagradza wszelkie niedogodności





atrakcje Podlasia: Kościół św. Antoniego w Jałówce
Trzeciego dnia pobytu na Podlasiu pogoda nie chciała z nami zbytnio współpracować. Zostawiliśmy za sobą zamglone Krynki i pojechaliśmy w kierunku ruin Kościoła św. Antoniego w Jałówce. To już prawie granica z Białorusią, o czym informował nas co chwilę telefon, powiadamiając o zmianie sieci.
Kolejne miejsca zaplanowane na ten dzień, musieliśmy odłożyć w czasie. Ledwo zdążyliśmy dojechać pod pustelnię w Odrynkach i lunęło już na dobre. Odczekaliśmy dłuższą chwilę w aucie, licząc na szybką zmianę aury, jednak nic takiego nie nastąpiło. Ruszyliśmy więc w stronę Białowieży, która miała stać się naszą bazą wypadową na najbliższe dni, z której będziemy wyruszać odwiedzać kolejne atrakcje Podlasia.






Białowieża
O tym, gdzie nocowaliśmy i dlaczego był to idealny wybór opowiadaliśmy już tutaj —>http://henrykwterenie.pl/bieszczady-i-podlasie-gdzie-nocowac/
Czas w Białowieży dzieliliśmy pomiędzy przechadzki o świcie i zmierzchu w celu zobaczenia żubrów a lokalne atrakcje. Wędrówki po puszczy rozpoczęliśmy już w czwartek dzięki czemu uniknęliśmy sporych tłumów, ściągających na weekend. Już podczas pierwszego „polowania” na żubry, udało nam się dostrzec dwie sztuki. Były jednak zbyt daleko, a my, jak na świeżaków przystało, nie posiadaliśmy lornetki. Nie mogliśmy też podejść bliżej, ponieważ był to już teren „zakazany dla włóczykijów”.



Wystarczył nam jednak fakt, że za pierwszym razem coś tam już zobaczyliśmy, dlatego z chęcią powtarzaliśmy te spacery.
W ostatnim dniu pobytu, wracając do domku, zauważyliśmy spore poruszenie na drodze. Auta zaparkowane na poboczu, ludzie z telefonami. Jak się okazało, dwa żubry postanowiły wynurzyć się na chwilę z głębi lasu. Trwało to dosłownie dwie minuty, po czym obróciły się i wróciły do siebie. To się nazywa być w dobrym miejscu o odpowiedniej porze



OPRÓCZ SPOTKAŃ ZE ZWIERZYNĄ W BIAŁOWIEŻY POLECAJĄ SIĘ:
- Żebra Żubra
Chyba najbardziej znana ścieżka przyrodnicza w Puszczy Białowieskiej. Długa na 2,7 km, swoją metę ma przy wejściu do Rezerwatu Pokazowego Żubrów. Nawet w niezbyt słoneczny dzień pozwala na emocjonujące spotkania z przyrodą. Trasa wiedzie przez drewniane kładki i żwirowo kamienne ścieżki. Od ewentualnego deszczu osłaniają drzewa.








- Szlak Dębów Królewskich i Książąt Litewskich
Kolejną, zdecydowanie krótszą ścieżką jest Szlak Dębów Królewskich i Książąt Litewskich. Biegnie ona obok dębów liczących 150 -500 lat.
Nam udało się również przejść Carską Tropinę, czyli szlak wiodący wzdłuż rzeki Narewka. Przyjemny, nieco ponad 5-kilometrowy spacer urozmaicony wieżą widokową i altaną







- Miejsce Mocy
Na trasie Hajnówka – Białowieża, dostrzec można znak informujący o istnieniu Miejsca Mocy. Podczas któregoś z licznych przejazdów, postanowiliśmy wstąpić i naładować się pozytywną energią. Podobno poczuć można tam subtelne wibracje. Ustawialiśmy się kolejno w kilku miejscach, niestety niczego nadzwyczajnego nie doświadczyliśmy ;D



- Białowieża Towarowa
Jedną ze słynnych białowieskich atrakcji jest przejażdżka drezyną. My postanowiliśmy odłożyć ją w czasie, a nuż kiedyś wybierze się z nami jakaś ekipa i frajda będzie wówczas o wiele większa? Zamiast tego urządziliśmy sobie przechadzkę wzdłuż torów. Meta? Stacja Białowieża Towarowa. Kompleks budynków powstał w 1903 roku po to by sprawnie obsługiwać przyjazdy cara Mikołaja II. Funkcjonował przez prawie 90 lat po czym ruch na linii kolejowej został zawieszony a budynki powoli ulegały zniszczeniu.
W 2003 roku miejsce odżyło na nowo. W gmachu dawnej stacji kolejowej, urządzono Restaurację Carską, która dziś jest mekką niemal każdego smakosza przyjeżdżającego do Puszczy Białowieskiej. Oryginalne, odrestaurowane wnętrza, krótka karta dań oraz wieża ciśnień i składy pociągów zaadaptowane na miejsca sypialniane, to aktualna oferta skierowana do turystów.




- Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia
Podczas przejazdów w kierunku ścieżki Żebra Żubra, naszą uwagę kilkukrotnie zwrócił Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia. Któregoś razu postanowiliśmy wreszcie zajrzeć. Oficjalnie skansen był jeszcze zamknięty, trwały przygotowania do sezonu, jednak jeden z Panów zaprosił nas na zwiedzanie „od zewnątrz”. Normalnie zwiedzanie odbywa się w towarzystwie opiekunów, którzy swoimi opowieściami zapewne pomagają jeszcze bardziej zobrazować sobie życie w dawnej Białowieży. Obejrzeć można chałupy, zabudowania gospodarcze, wiatrak oraz drewnianą kapliczkę.




- Park Pałacowy
Będąc w Białowieży, nie da się chyba pominąć Parku Pałacowego, znajdującego się na terenie Białowieskiego Parku Narodowego. Mimo, że samego pałacu wybudowanego na polecenie Aleksandra III nie można już obejrzeć (spłonął w 1944 roku), park o powierzchni ponad 49 ha zdecydowanie zasługuje na uwagę. Chociażby ze względu na Dworek Gubernatora Grodzieńskiego, uznawany za najstarszy budynek polskiej części Puszczy Białowieskiej. Ponadto zachowały się brama pałacowa, dawne stajnie czy Dom Zarządu. W miejscu, w którym stał pałac, wzniesiono budynek dyrekcji Białowieskiego PN wraz z hotelem, restauracją i muzeum przyrodniczym.

atrakcje Podlasia: Skit św. Antoniego i Teodozjusza w Odrynkach
Jeden z dni przeznaczyliśmy na powrót w miejsca, z których przegoniła nas ulewa. Pierwszym z nich był Skit św. Antoniego i Teodozjusza w Odrynkach, czyli innymi słowy pustelnia. Jak tylko zobaczyliśmy jej zdjęcia w Internecie, zwłaszcza te z lotu ptaka, wiedzieliśmy, że musimy tam dotrzeć. Położony pośród łąk i rozlewisk skit, sprawia wrażenie wyspy, nie do końca bezludnej
Miejsce to powstało w 2009 roku z inicjatywy archimandryty Gabriela. Z pomocą lokalnej społeczności udało mu się wznieść cerkiew i przynależące do niej budynki. Ojciec Gabriel słynął ze swojej wiedzy dotyczącej ziołolecznictwa, którą chętnie dzielił się z innymi oraz z serdeczności, którą witał przybyłych. Zmarł w 2018 roku. Dziś na terenie pustelni mieszkają mnisi, w weekendy odprawiane są nabożeństwa. Na jedno z nich zostaliśmy dosłownie wciągnięci podczas naszej wizyty na terenie skitu. Bez względu na wyznanie, było to bardzo ciekawe doświadczenie, coś nowego, innego…



atrakcje Podlasia: Kraina otwartych okiennic
Nazwy wiosek Soce, Puchły i Trześcianki zazwyczaj wymawia się jednym tchem. Każdy, kto przyjeżdża na Podlasie zazwyczaj do nich trafi. Rozsławione na całą Polskę dzięki drewnianym chatom ze zdobionymi okiennicami. Kolory i rzeźby, tradycyjny sposób budownictwa (brak okien od północnej strony, w której przechowywano żywność). Do tego barwne cerkwie i wiejski krajobraz. Nam, chatki automatycznie przywiodły na myśl te oglądane na Syberii. Mieszkańcy przywykli już chyba do ciekawskich turystów, nie spotkaliśmy się z wrogim nastawieniem ze strony właścicieli domostw.
Jeśli jesteście ciekawi syberyjskich chat, zajrzyjcie koniecznie do naszej relacji z Wierszyny –> http://henrykwterenie.pl/wierszyna-polska-wioska-na-syberii/






atrakcje Podlasia: Grabarka
Jak na wyposzczonych przez samoizolację turystów przystało, także w dniu powrotu do domu mieliśmy jeszcze dwa miejsca do zobaczenia. Na pierwszy ogień poszła Grabarka – czyli najważniejsze miejsce kultu religijnego prawosławia w Polsce, tzw. serce prawosławia. Znana jest opowieść o tym, jak to na początku XVIII wieku mieszkańcy Podlasia zmagali się z epidemią cholery. Jednemu ze starców miało przyśnić się, że ratunek znaleźć będzie można na pobliskim wzgórzu. Ludzie postanowili sprawdzić. Udając się na górkę, nieśli ze sobą krzyże i wznosząc modlitwę obmywali ciała w pobliskim źródełku. Jak się domyślacie, modlitwy zostały w większości wysłuchane. Cholera oszczędziła ok. 10 tysięcy osób. Wydarzenia te uznano za cud i w podzięce wzniesiono kapliczkę Przemienienia Pańskiego.
Do dziś Grabarka uznawana jest za święte miejsce. Odwiedzają ją wierni ale również zwyczajni turyści. Największa z pielgrzymek ma miejsce 18/19 sierpnia w dniu,w którym obchodzone jest święto Przemienienia Pańskiego. Tradycja przynoszenia ze sobą krzyży przetrwała do dziś, co widać gołym okiem. Napotkać można przeróżne intencje jak i rozmiary krzyży. Od 1947 roku, na górze działa prawosławny żeński klasztor św. Marty i Marii. Od tego czasu siostry opiekują się miejscem



atrakcje Podlasia: Kasztel-ik Korona Podlasia
Wisienką na naszym podlaskim torcie stał się zamek. Budowla będąca dziełem pana Jerzego Korowickiego, który nie poprzestał na marzeniach – postanowił je spełnić za pomocą pracy własnych rąk. Wszystko zaczęło się od zakupu sporej działki, którą trzeba było ogrodzić. Za materiał posłużyły panu Jerzemu polne kamienie, które po odpowiedniej obróbce i ułożeniu stały się całkiem ładnymi słupkami. Po ogrodzeniu terenu przyszedł czas na domek letniskowy, który rozrósł się do mini zamku. Podkreślimy to raz jeszcze, wzniesionego przez jednego człowieka, kamień po kamieniu.
Historia wydała nam się bardzo ciekawa, więc jak się domyślacie nie mogliśmy ominąć tej atrakcji. Niestety na miejscu nie zastaliśmy pana Jerzego, udało nam się jednak obejrzeć całkiem sporo od zewnątrz. Teren zamku jest imponujący, prowadzi do niego aleja z prawdziwego zdarzenia. Budowla jest wysoka na 15 m, otacza ją kamienny bruk. Właściciel sukcesywnie dba o każdy szczegół. Na tyłach zamku wykopana została fosa, wzniesiono też most (oczywiście kamienny). Na biesiadników czeka grill z prawdziwego zdarzenia oraz altana z wielkim stołem. Nie brakuje też detali z metalu czy drewna.




Podlaskie smaki
A konkretniej lista miejsc, w których ugoszczono nas bardzo dobrze – zarówno pod względem smaku potraw jak i jakości obsługi
- Tatarska Jurta
Miejsce, o którym wspominaliśmy już kilka akapitów wcześniej. Dania, które ciężko będzie Wam znaleźć w innych restauracjach. Smakowite i ładnie podane (mimo jednorazowych naczyń, które były wymogiem Sanepidu w chwili wznowienia działalności kuchni po pożarze – w nowym miejscu nie ma warunków do zmywania tradycyjnych naczyń). Atmosfera jest przyjazna, na gości czekają książki z lokalnymi atrakcjami. My skusiliśmy się na banash, czyli pierogi gotowane na parze, nadziewane jagnięcina i warzywami oraz na kryszonkę czyli jednogarnkowy klasyk kuchni tatarskiej.

- Restauracja Pokusa
Miejsce z ciekawym wystrojem. Niby elegancko, ale ze swojskimi elementami typu kaflowy piec i wiszącymi na ścianach fotografiami. Oprócz wschodnich smaków, skosztować można też domowych nalewek. W naszym przypadku wybór padł na gryczane bliny podawane z korycińskim serem, śledziem i piersią z kaczki oraz na litewskie kakory z mięsem i kapustą kiszoną. Na deser obowiązkowo Marcinek!



- Gospoda pod Żubrem
„Kornik jeszcze nie zjadł wszystkiego, zapraszamy na dania puszczańskie!” – tym hasłem lokal kupił nas od pierwszej chwili Restauracja położona tuż obok wejścia do Białowieskiego Parku Narodowego. Nasza wizyta wypadała w weekend, mimo pełnego obłożenia i pandemii obsługa spisała się bardzo dobrze. Podobnie jak kucharze
Tym razem skusiliśmy się na serową przystawkę, dziczyznę z kluseczkami oraz słynną kiszkę ziemniaczaną. W planie był jeszcze sękacz, niestety nie podołaliśmy… Udało nam się za to namierzyć Panią, która zajmuje się wypiekiem sękaczy i jeden z nich, upieczony specjalnie dla nas (po wcześniejszym zamówieniu) zabraliśmy do domu



Kolejnym przysmakiem, który przyjechał z nami było mrowisko, czyli deser kojarzony z litewską kuchnią. Kawałki faworkowego ciasta układane jeden na drugim, polane miodem i posypane makiem, żurawiną/rodzynkami. Do gustu przypadły nam również kupowane w sklepie spożywczym cynamonki.

P.S. Sękacza możecie zamówić sobie w każdej chwili do domu, istnieje możliwość wysyłki kurierem, i wierzcie nam żaden z tych, które znajdziecie w sklepach nie smakuje tak dobrze
—> https://www.facebook.com/TradycyjnySekaczBialowieski
- Babushka bistro
To samoobsługowa knajpa znajdująca się naprzeciwko stacji Białowieża Pałac. Idealne miejsce, jeśli chcecie zjeść coś na szybko, także w większej grupie. My zamówiliśmy babkę ziemniaczaną i kartacze. Tłuste dania podlaliśmy jeszcze porządną porcją kwasu chlebowego z kija.

Mamy nadzieję, że narobiliśmy Wam smaka na Podlasie (dosłownie i w przenośni)! My zdecydowanie jeszcze kiedyś wrócimy poszwendać się po puszczy w poszukiwaniu żubrów
1 Komentarz
[…] Cierpliwość została nagrodzona, udało się wypatrzeć głaszczącego się po brzuchu jegomościa. A później poszło już falą. Mimo, że większość z nich smacznie spała, łącznie wypatrzyliśmy 7 sztuk. W jednym parku! Uczucie podobne do tego, kiedy “polowaliśmy” na żubry podczas pobytu na Podlasiu. Zainteresowanych odsyłamy do relacji z tego magicznego zakątka Polski –> https://henrykwterenie.pl/atrakcje-podlasia/ […]