Nachodzi Was czasem chęć na to, żeby odwiedzić Mediolan? Wpisujecie hasło w wyszukiwarkę lotów i szybko odkrywacie, jak tanie połączenia można znaleźć z Polski czy Niemiec do oddalonego o godzinę jazdy pociągiem Bergamo. Układacie zatem plan: przelot i natychmiastowa ewakuacja do stolycy mody. Błąd! Na dodatek bardzo duży!
Zanim zdecydowaliśmy się na organizację wyjazdu do Mediolanu, mieliśmy już okazję zwiedzać go przed wylotem na Madagaskar w 2016 roku. Dlatego też wiedzieliśmy czego mniej więcej można się po nim spodziewać. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że mając pod skrzydłami ekipę, która dopiero rozpoczyna swoją przygodę z Italią, musimy zaproponować im coś więcej. Tak, żeby na własnej skórze mogli poczuć czym jest 'bel far niente’ (w dosłownym tłumaczeniu piękne nieróbstwo), i co najważniejsze, żeby złapali apetyt (dosłownie i w przenośni!) na więcej.

Na lotnisku warto zaopatrzyć się w bilet dobowy, który kosztuje jedynie 5 euro, a mając go w kieszeni dojedziecie do centrum, będziecie mogli poruszać się słynnymi kolejkami linowymi oraz w obrębie miasta rzecz jasna. Przedsmak tego co na Was czeka, widać już kilka minut po opuszczeniu autobusu dojeżdżającego w rejon dworca kolejowego. W oddali majaczą Weneckie Mury i reprezentatywne budynki Citta Alta tj. górnego miasta. Gotowi na zwiedzanie w pełnym słońcu, nieświadomie przekraczamy Porta Nuova czyli jedną z miejskich bram, Tworzą ją dwa symetryczne budynki utrzymane w klasycystycznym stylu, między którymi ciągnie się jedna z głównych dróg Bergamo.

Citta Bassa czyli dolną część Bergamo traktuje się jako ośrodek codziennego życia mieszkańców. Bloki mieszkalne, centra biznesowe, ciągi sklepów i restauracji, banki, galerie sztuki i muzea – czyli wszystko, co powinno posiadać nowoczesne miasto. Idąc główną ulicą, co chwilę zatrzymujemy się, żeby zrobić zdjęcia. A to budynek kościoła, a to Wieża Poległych, Teatr Donizetti czy małe placyki z fontannami. Zwiedzanie „miasta na wzgórzu” warto rozpocząć od jego niższej partii, ponieważ pozwoli to na dawkowanie wrażeń 😉 Im wyżej tym lepiej!




Zanim jednak ruszycie na wielka włóczęgę, pamiętajcie o wypiciu porządnej kawy, tudzież przekąszeniu rogalika. Nam śniadania w wersji włoskiej bardzo odpowiadają, zwłaszcza kombinacje słodko-wytrawne ;D

Wspinając się wąskimi uliczkami, w cieniu wielkich budynków łapaliśmy chwile oddechu. Trwał weekend, a weekend we Włoszech nierozerwalnie łączy się z brakiem pośpiechu. Typowo sielskie obrazki, na balkonach suszy się białe pranie, mieszkańcy dyskutują na nieznane nam tematy, w którymś z kościołów trwa ceremonia ślubna. W witrynach sklepów i większości restauracji za chwilę pojawi się informacja, że ponowne otwarcie nastąpi za 2-3 godziny.





My jednak nie zwalniamy tempa, pozwalamy wciągnąć się w gąszcz uliczek i nierzadko po omacku zaglądamy, co czeka za rogiem. W jednej z cukierni zapoznajemy się z lokalnym rarytasem – ciastkiem zwanym polentą e Osei. Masło, orzechy, rum i ciasto biszkoptowe. Do tego odrobina czekolady lub marcepanu do dekoracji. Słodkości kupić można w przeróżnych rozmiarach, co pozwoli zaspokoić apetyt nawet największego słodyczożercy.

Stare Miasto okalają Weneckie Mury, które dawniej miały charakter typowo obronny. Aktualnie zajmują jedno z wyższych miejsc na liście atrakcji turystycznych Bergamo. Do dziś zachowały się cztery bramy wjazdowe: Brama Garibaldiego, Brama św. Jakuba, Brama św. Wawrzyńca oraz Brama św. Aleksandra. Każda z nich, podobnie jak same mury, jest w dobrej kondycji, którą zawdzięczają zabiegom oczyszczania i renowacji.

Systematycznie posuwając się w górę, mijamy dziesiątki małych sklepików z typowo włoskimi delikatesami. Makarony, podsuszane szynki, długo dojrzewające sery, tłusta mozzarella i likier limoncello. Mieszkańcy i turyści szukają schronienia w barach, sącząc schłodzone prosecco i orzeźwiającego aperola. Część z nich tłoczy się na najbardziej znanym w mieście placu a mianowicie Piazza Vecchia. Jego wizytówką jest jeden z najstarszych (XII wiek) włoskich pałaców – Palazzo della Ragione. W jego sąsiedztwie podziwiać można Palazzo Nuovo,w gmachu którego znajduje się siedziba historycznej Biblioteki Angelo Mai, Wieżę Miejską, przez miejscowych nazywaną Campanone oraz fontannę Contarini.
Stamtąd już przysłowiowy rzut beretem (a nawet bliżej) do placu Duomo, który spowoduje, że nie będziecie wiedzieli w którą stronę spojrzeć. Czy najpierw przyjrzeć się (uważnie!) Bazylice Santa Maria Maggiore? Czy może wyliczyć wszystkie odcienie marmuru wykorzystane przy budowie fasady Kaplicy Colleoni? A może wstąpić do katedry poświęconej patronowi miasta, tj. świętemu Aleksandrowi?









Wszystkie drogi górnego miasta prowadzą do wzgórza San Vigilio. Mimo, że momentami podejście bywa męczące, warto wejść o własnych siłach, a kolejki użyć w drodze powrotnej. Dzięki temu będziecie mogli podziwiać panoramę miasta z różnych wysokości. Miejsc do zatrzymania się na krótką przerwę z pewnością nie zabraknie! Jednym z nich może być brama św. Jakuba, która jako jedyna używana jest tylko przez pieszych (czasem rowerzystów;)).






Na szczycie znajdują się ruiny Castello di San Vigilio czyli zamku, który przez wieki przebudowywano kilkakrotnie. Można je odwiedzić za darmo podobnie jak taras widokowy „przyklejony” do stacji kolejki linowej. Jeśli uzbroicie się w cierpliwość, na pewno złapiecie świetny kadr.


Pierwszy z toastów wznieśliśmy właśnie na wzgórzu. Kieliszeczek orzeźwiającego limoncello, kwadransik na kontemplację i zjazd kolejką w poszukiwaniu autentycznych, włoskich smaków. Wybór padł na posiadającą spory taras, restaurację II Circolino. Za niewygórowane kwoty udało nam się zjeść przyzwoitą pizzę, prawdziwą tj. o nieregularnym kształcie i ze świeżymi dodatkami.



W Bergamo spędziliśmy około 8-9 godzin. Pogoda, podobnie jak humory dopisała idealnie, dlatego zadowoleni z pierwszej części wycieczki wsiedliśmy w pociąg, jadący w kierunku Mediolanu. Na jego zwiedzanie mieliśmy przeznaczyć wieczór i niemal całą niedzielę. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że Ryanair ma dla nas nieco inny plan 😉