Chatuchak market – zakupowe szaleństwo!

przez Henryk w Terenie
0 Komentarzy

Chatuchak Market, czyli miejsce, które znajdziecie chyba we wszystkich przewodnikach po Bangkoku. Jeden z największych weekendowych targów na świecie. Co tydzień przyciąga tysiące tubylców jak i turystów. Korzystając z tego, że do Tajlandii dolecieliśmy w niedzielę, postanowiliśmy wpaść i sprawdzić na własnej skórze, czy rzeczywiście wizyta w tej części miasta jest obowiązkowa.

Między straganami wędrowaliśmy 2-3 godziny. Liczba stoisk szacowana jest na kilka tysięcy! Wszystkie rozmieszczone w 27 sekcjach. Trochę się zgubiliśmy. Znaleźliśmy to, czego szukaliśmy, ale trafiliśmy też w nieco mroczniejsze zaułki.

Dla nas Chatuchak to taka ulica Pokątna, na której znajdziecie pamiątki każdego rodzaju (figurki, obrazy, biżuterię, mydełka, barwne szale, zdobione miski ze skorupy kokosa, skórę aligatora, której i tak nie wywieziecie z kraju, pakunki z przyprawami, aromatyczne olejki, egzotyczne maski itd.), ubrania, torby i walizki, rośliny, kosmetyki.

Zjecie typowo tajskie dania, napijecie się tradycyjnej kawy czy wody kokosowej. Posłuchacie muzyki.Nawąchacie się kadzidełek. Oddacie się masażowi.
Z kolei mieszkańcy zaopatrzą się we wszystko to, na co Europejczyk rzuca się w czasie zakupów w Ikei.

W którymś momencie alejki zaczną się Wam plątać, asortyment zacznie się powtarzać a Wy będziecie błądzić wzrokiem za tabliczką z napisem „Exit”. Zagłębiając się trochę bardziej, bardzo możliwe, że nieświadomie wylądujecie na odpowiedniku Ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
W tej części sprzedaje się głównie zwierzęta, także te, których handel jest powszechnie zakazany.

Można tam zobaczyć najróżniejsze gatunki ryb, szczeniaki tłoczące się w za małych klatkach, ptactwo próbujące rozprostować skrzydła, skrzętnie chowane, obmywane do czasu do czasu wodą żółwie, zadeptujące siebie nawzajem kurczaki, ospałe świnki. Nie brakuje gadów, zwłaszcza węży, pająków, gryzoni oraz „słodkich” króliczków ubranych w kolorowe spódniczki.

Sprzedawcy próbują zachować pozory dbania o czystość i opieki, ale nie da się nie zauważyć, że zwierzęta cierpią przede wszystkim z powodu niewielkiej przestrzeni, na której przyszło im wegetować w oczekiwaniu na kupca. Mimo „starań”, sekcja ze zwierzętami ugodzi w Wasz zmysł węchu i słuchu, zwłaszcza przy klatkach z ptactwem.
Na większości z tych stoisk obowiązuje zakaz fotografowania.Nikt nie pamięta tam o dobrej karmie, liczą się pieniądze. Z turystów ulatuje dobry humor i żałują, że wynurzyli nos poza kolorową część z ubraniami. Niektórzy wpadają w złość, jeszcze inni chcą szybko wymazać z głowy to, co zobaczyli. Bo Tajlandia potrafi zaskoczyć, nie zawsze jednak pozytywnie.

Szybko zorientowaliśmy się, że ceny towarów są nieco wyższe niż w innych częściach Bangkoku, pewnie ze względu na popularność, jaką targ cieszy się wśród turystów. W dalszym ciągu można jednak podejmować próby targowania się.

Jak na rasowy azjatycki market przystało nie brakuje też elektroniki, głównie podrabianej. Jeśli zamierzacie się tam wybrać po jakieś konkretne rzeczy, warto zaopatrzyć się w mapki dostępne przy punkcie informacji.

W pełnej okazałości Chatuchak Market podziwiać można od piątku do niedzieli, warto jednak pamiętać o tym, że domeną tego miejsca są tłumy odwiedzających, zwłaszcza w godzinach popołudniowych. Momentami może być naprawdę niezły ścisk, ale miejsca starczy dla wszystkich 😉

Nie przylecieliście do Bangkoku na zakupy? Chcecie trochę odpocząć od palącego słońca, najlepiej na łonie natury? To tym bardziej udajcie się w rejony marketu! Wysiadając na stacji metra Chatuchak Park, traficie na jedne z tzw. zielonych płuc miasta. Idealne na lenistwo pod chmurką. Możecie sobie urządzić mały piknik, obserwować mieszkańców czy nawet uciąć krótką drzemkę. W parku nie brakuje ławek, są też zadbane stawy oraz kilka toalet. Po jego terenie krążą handlarze z koszami wypchanymi przekąskami, napojami a i maty do siedzenia się znajdą 😉

Sami nie czujemy potrzeby odwiedzenia marketu podczas kolejnej wizyty. Chyba, że będziemy mieli towarzystwo, wówczas chętnie zaprowadzimy ich w ramach aklimatyzacji, a sami udamy się do parku, w którym chilling wychodził nam doskonale 😉

You may also like

Skomentuj